Jolanta Ojczyk: Sejm uchwalił prezydencką nowelizację ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej. Największa zmiana, wręcz rewolucyjna, to poszerzenie kręgu odbiorców. Skąd takie radykalne podejście?
Bartłomiej Wróblewski: Ustawa zawiera dwie ważne zmiany. Jedna, rzeczywiście, dotyczy kręgu osób uprawnionych do pomocy. Zrezygnowaliśmy z pierwotnie bardzo obszernego katalogu uprawnionych. Aby skorzystać z pomocy, wystarczy oświadczyć na piśmie, że nie jest się w stanie ponieść kosztów odpłatnej pomocy prawnej. Jest jeszcze druga zasadnicza zmiana, niemniej ważna. Nowelizacja rozszerza bowiem zakres udzielanej pomocy.
 
Nie boi się Pan, że z porad zaczną korzystać bogaci?
W pierwotnej wersji projektu przewidziany był szeroki, wręcz monstrualny katalog uprawnionych, a w trakcie prac formułowano propozycje dodania do niego kolejnych grup. Było to rozwiązanie nietransparentne, nieuchronnie prowadzące do biurokratyzacji sytemu pomocy. Konieczne byłyby bowiem mechanizmy do weryfikacji uprawnień. To nie byłby system przyjazny, a można wręcz wyobrazić sobie, że wywoływałby frustrację, np. we wszystkich przypadkach, gdy formalnie uprawnieni nie byliby w stanie udokumentować swojego prawa czy, gdyby wiązało się to z dużymi uciążliwościami, w szczególności dużym nakładem czasu. Zależało mi na tym, aby spróbować zmienić podejście państwa do obywateli i zbudować przyjazny im systemy. Obywatel powinien otrzymać pomoc, gdy uważa że jej potrzebuje. Natomiast weryfikacja formalna byłaby traktowana jako stawiana przed nim kolejna bariera. Dlatego wprowadziliśmy rozwiązanie zgodnie z którym wystarczy złożyć oświadczenie, że nie stać nas na opłacenie prawnika, by otrzymać bezpłatną poradę.
 
Padają jednak zarzuty, że to skłoni osoby zamożne do korzystania z darmowej pomocy.
W Poznaniu i powiecie  poznańskim przy moich biurach poselskich prowadzę 18 punktów pomocy prawnej i poradnictwa obywatelskiego. Nazywamy to "DudaPomoc po Poznańsku". Pomagamy dzięki pracy świadczonej pro bono przez niemal 30 osób: głównie radców prawnych, adwokatów, doktorów prawa, ale także doradców z dziedziny podatków, spraw budowlanych, ubezpieczeń społecznych. Zwykle przychodzą do nas osoby niezamożne, których nie stać na pomoc. Niemniej dość regularnie pojawiają się osoby zasobniejsze, choć także często zagubione, pełne obaw związanych z toczącą się sprawą albo faktem, że zatrudniona kancelaria nie prowadzi jej w sposób optymalny. Myślę, że taka pomoc ma także społeczny sens. Gdy bowiem okazuje się, że otrzymują taką samą odpowiedź jak od własnego prawnika, uspokajają się. Dzięki temu rozładowujemy frustrację, a jednocześnie wzmacniamy zaufanie do prawników. Per saldo zatem opłaca się udzielić pomocy nawet tym zamożniejszym Polakom.

Podczas prac w w komisji padła propozycja, aby oświadczenia były składane pod rygorem odpowiedzialności karnej. Dlaczego nie poparto tego pomysłu?
Po pomoc przychodzą zwykle osoby w jakimś sensie niepewne czy wręcz przestraszone, bo mają jakiś problem cywilny, karny, administracyjny, a czasami nie tyle problem prawny, co życiowy. Po co ich onieśmielać i grozić karą, gdyby jednak okazało się, że stać ich na prawnika. Myślę, że lepiej budować wzajemne zaufanie, przekonanie, że pomoc państwa jest realna i nie będzie źródłem kolejnych kłopotów.

Na początku podkreślił Pan, że nowelizacja rozszerza zakres poradnictwa. Co się zmieni?
Pomoc prawna będzie obejmować nie tylko jak dotychczas samą poradę prawną, na co często narzekano, ale także przygotowanie podstawowych pism procesowych, czyli to, czego oczekują obywatele. Ponadto tworzymy nowe usługi: darmowe poradnictwo obywatelskie oraz darmową mediację. Warto podkreślić możliwość przeprowadzenia mediacji. Wszyscy wiemy, że sądy za zalewane ogromem spraw, przez co na wyrok nawet w prostej sprawie trzeba czekać miesiącami, a często latami. Rozwój alternatywnych sposobów rozwiązywania sporów przyczyniłby się do „odkorkowania” sądów. Ale i co niemniej ważne pomógłby w tworzeniu lepszych relacji społecznych. Doskonale przecież wiemy, że nie wszystkie spory muszą kończyć się w sądzie.
 
Korporacje prawnicze mają zastrzeżenia, co do zrównania statusu punktów porad prawnych z poradnictwem obywatelskim. Uważają, że obywatel nie rozróżni porady obywatelskiej od prawnej?
My prawnicy mamy nierzadko problemy komunikacyjne, mówimy językiem niezrozumiałym dla przeciętnego Polaka, myślimy nieoczywistymi dla innych schematami prawnymi. Tymczasem wiele osób, które zgłaszają się do kancelarii czy punktów pomocy prawnej nie rozumie podstawowych pojęć. Nie rozróżnia na przykład postępowania cywilnego od sprawy karnej. Poradnictwo obywatelskie nie jest niczym nowym. Świadczą je prawnicy, ale i osoby bez dyplomu z prawa. W Europie istnieje od lat 30-tych, w Polsce od ponad 20 lat. Jego celem jest udzielenie porady w trudnych sprawach życiowych np. w przypadku zadłużenia czy problemów mieszkaniowych. Chodzi o pokierowanie, udzielenie porady, wskazanie instytucji czy miejsca właściwego do rozwiązania problemu. Statystyki pokazują, że tylko w jednej trzeciej przypadków jest realna potrzeba przekierowania do adwokata czy radcy prawnego. I wtedy tak się dzieje. Inna rzecz, że tego rodzaju konkurencja może zmobilizować prawników do większej otwartości, refleksji nad stylem komunikowania się i podejścia do klienta.

Czytaj więcej o tym, co robią obywatelskie biura i dlaczego nie będą konkurencją dla prawników >>