Jak pisze dziennik "Metro" czwartkowym wydaniu, kandydatka do tytułu naukowego, dr Anna Stępień-Sporek, w cztery lata zrobiła pięć lat studiów. Jak twierdzi jej promotor napisała genialną pracę magisterską i została na uczelni jako asystentka. W ekspresowym tempie zrobiła doktorat i aplikację radcowską. Jest autorką blisko 50 publikacji, w tym w pismach naukowych w USA i w Austrii, trzech podręczników i czterech monografii.
Na znak protestu z pracy zrezygnował prof. Władysław Rozwadowski, promotor pani doktor. Decyzję władz wydziału określił jako hańbę dla uczelni. Rozwadowski - prawnik i specjalista od prawa rzymskiego - był związany z gdańską szkołą od 1972 r. Przez trzy ostatnie lata studenci wybierali go „największym autorytetem”, a jego wykłady cieszyły się ogromną popularnością.
O ocenę jej rozprawy habilitacyjnej poproszono czterech recenzentów. Jedna z recenzji była negatywna. Według prof. Rozwadowskiego władze wydziału robiły wszystko, żeby nie dopuścić do habilitacji. - Nigdzie nie jest powiedziane, że wszystkie recenzje muszą być pozytywne. Rada wydziału dwukrotnie spotykała się w tej sprawie, ale za drugim razem dziekan nie pozwolił na dyskusję, tylko zarządził głosowanie. Dziewięć osób było „za”, osiem „przeciw”, trzy wstrzymały się od głosu. Okazało się, że potrzebna jest bezwzględna większość i zdecydowano nie dopuścić do kolegium habilitacyjnego - opowiada profesor. - Czy zaważył wiek pani doktor?  - Na to wygląda - odpowiada prof. Rozwadowski.
Czy na negatywną decyzję rady wydziału nie wpłynął wiek pani doktor? - Wierzę w swoje środowisko i nie sądzę, aby tym się kierowano. Choć pani doktor jest rzeczywiście młoda. Została na wydziale i w ciągu tego roku ma napisać nową rozprawę habilitacyjną. Jestem pewien, że z sukcesem - tłumaczy w wypowiedzi dla "Metra" dr hab. Jakub Stelina, prodziekan Wydziale Prawa i Administracji.